Szkoła Podstawowa
im. Jana Pawła II
Sadek - Kostrza w Sadku

MORZE, NASZE MORZE - dzień piąty - OSTATNI

Niestety, pożegnania nadszedł czas... Morze żegnało nas ze łzami. Na koniec naszej wyprawy postanowiliśmy zawędrować na najdalej wysunięty na północ skrawek Polski - zwiedziliśmy Latarnię Morską na Przylądku Rozewie. Na szczycie latarni niektórzy poczuli się jak Skawiński z noweli H. Sienkiewicza, tęskniąc za rodzinnymi stronami. Na koniec pożegnaliśmy morze i pełni wrażeń wyruszyliśmy do domu. Niestety,  po drodze spotkały nas niespodzianki. Jak zwykle, pociąg z Władysławowa do Gdyni był opóźniony o pół godziny (ale to przewidzieliśmy), natomiast to, co wydarzyło się później przerosło nasze przewidywania. Nagle pociąg zatrzymał się wśród pól i nikt nie wiedział co się dzieje. Przyszedł pan konduktor i zaczął nas liczyć i wypytywać dokąd jedziemy. Kiedy dowiedział się, że jest nas 30 osób, którzy jadą dalej niż do Gdyni z trzydziestoma ogromnymi walizkami, odszedł i nic nie powiedział. Z rozmów z pasażerami  dowiedzieliśmy się, że na torach stoi kolejka i nie wiedzą, co z nią zrobić. Mieliśmy być przewiezieni innym środkiem transportu do Gdyni, ale po pewnym czasie jednak ruszyliśmy dalej w podróż. Z godzinnym opóźnieniem dotarliśmy na miejsce. Nie spóźniliśmy się na pociąg do Krakowa, bo jesteśmy przewidujący i wyjechaliśmy dużo wcześniej. Obecnie siedzimy w pociągu relacji Gdynia - Zakopane i wspominamy morze nasze morze. Ciąg dalszy za rok...